Zdecydowanie miejsce must to be! Nie ma Andaluzji bez Rondy. Poświęciliśmy jej zdecydowanie za mało czasu! Bo przecież to taka mała miejscowość, wszystko koło siebie... Dla mnie najlepsza wycieczka ze wszystkich (no może na równi z Gibraltarem!). Chętnie spędziłabym tu o wiele więcej czasu. Informacje zebrane przed wyjazdem o atrakcjach tutaj oraz o parkowaniu.
Poświęcony czas: 3h
Koszt: 11,80 Euro
Zaparkowaliśmy na pierwszym darmowym miejscu jakie znaleźliśmy, przy wjeździe do miasta. Ale nie ma co się obawiać, to na prawdę nie jest daleko. Parkingów jest na prawdę sporo, wszędzie są drogowskazy - ale to są raczej płatne. Idąc uliczkami wyszliśmy koło Kościoła przy plaza de la Merced i dalej poszliśmy parkiem. W parku są toalety, płatne 0,60 Euro jak wszędzie w Rondzie. Są balkony widokowe skąd można porobić na prawdę fajne zdjęcia.
Kościół przy Plaza de la Merced
widoki z parku
Wychodząc z parku idealnie trafiamy na arenę byków. Jest tu pomnik byczka, punkt informacyjny i mała aleja "sław". Do informacji warto zajrzeć, nawet jeśli wiecie co chcecie zobaczyć. Dostaniecie tam mapkę z wszystkimi zabytkami i wydruk z cenami i godzinami otwarcia. Nam Pani zaznaczyła kilka punktów, które ponoć najbardziej warto zobaczyć i powiedziała, że zajmie nam to około 2h. Zaznaczyła nam arenę byków, sławny most, Pałac Mondragon, Kościół Santa Maria la mayor i łaźnie (łącznie ceny biletów 18Euro na osobę). Obeszliśmy te atrakcje ale nie wchodziliśmy. Na arenę byków bym poszła, ale stwierdziliśmy, że jak na zobaczenie tego od środka to cena jest za wysoka.
Przy każdej atrakcji znajdziemy tablicę z opisem po hiszpańsku i angielsku.Praktycznie wszystkie najażniejsze miejsca są po drugiej stronie mostu, w starszej części miasta. Przy samym moście znajdziemy kilka lokali usytuowanych na balkonach nad wąwozem. W drodze powrotnej można tam zasiąść i podziwiać widoki. My jak zwykle się spieszyliśmy:(. Po przejściu przez most widzimy mozaikę Rondy, która obrazuje dwie połowy miasta podzielone wąwozem.
Bocznymi uliczkami doszliśmy do Plaza Duquesa de Parcent i Kościołu Santa Maria. Mieliśmy nawet wejść, ale ostatecznie się nie zdecydowaliśmy. Jest parę straganów gdzie można coś kupić, klasycznie fontanna, ławeczki. Na chwilę się tu zatrzymaliśmy.
Z boku kościoła. Znajdziemy tu mały pomnik i fontannę przy ścianie budynku (częsty widok)
Park przy Kościele
Iglesia de Santa Maria la Mayor
drzewka pomarańczy muszą być!
Tabliczka informacyjna (przy każdym zabytku)
Minaret de San Sebastian
Uliczka Rondy przy Minarecie. Nawet widać jedną z kolejnych fontann.
Dotarliśmy do Pałacu del Rey Moro (punkt 21 na mapie). W końcu to z jego ogrodów miało być zejście na dół wąwozu. Zejście było, chociaż naliczyliśmy nie 364 a 194 schody. Sam pałac jest nieczynny - jest w mega złym stanie. Obstawiony jest rusztowaniami, a bilet jest do samych ogrodów + zejście do wąwozu. Samo zejście nie jest złe. Schody są w porządku, światło w miarę jest. Zostałam nastraszona w internecie, ale nie było tak źle. Po drodze w dół są dodatkowe pomieszczenia i to całkiem spore. Nie wiem jak długo oni to robili, ale jeśli tylko po to by mieć wodę, to odwalili kawał roboty. Samo to miejsce rzeczywiście jest zaniedbane, ale warto tu wejść choćby nawet po to by zejść na dół. Z góry natomiast możemy popodziwiać piękne balkony widokowe po drugiej stronie wąwozu (przez które później szliśmy w drodze powrotnej).
Dół Wąwozu
Schody jaskini prowadzące na dno wąwozu
Fragment ogrodów pałacu del Rey Moro
Balkony widokowe po drugiej stronie wąwozu
Dosłownie obok jest pałac Salvatierra (punkt22 na mapie), ale wszystko było pozamykane. Tylko tabliczka z głównymi informacjami. Żadnych informacji o godzinach otwarcia czy biletach. Wnioskuję, że może być po prostu nieczynne i sam pałac można podziwiać tylko od zewnątrz.
Idąc w dół dochodzimy do Arch Felipe V i drugiego mostu (Puente Viejo - stary most). Stąd jest blisko do łaźni, więc jeśli ktoś by chciał to dużo nie dołoży. My po oglądaniu łaźni na Alhambrze stwierdziliśmy, że nas to nie kręci i sobie odpuściliśmy. Widzieliśmy tylko mały kawałek z mostu. Będąc dwa kroki od kolejnego kościoła, aż żal było nie wejść, tym bardziej, że był otwarty. Iglesia de Nuestro Padre Jesus (pinkt 28 na mapie) mały Kościołek o dość surowym wnętrzu. Zauważyłam, że tylko Katedry są okazałe i zrobione tak by oczy nacieszyć. Zwykłe Kościoły są raczej skromne i małe. Obok jest wejście na balkony tarasowe, które wcześniej widzieliśmy. To z nich jest robiona większość zdjęć Puente Nuevo (nowego mostu). Oczywiście ja też je porobiłam;). Jak sie dobrze przyjrzycie, to widać fragment pierwszej wersji tego mostu. Prawdopodobnie był wybudowany taką samą metodą jak drugi most. No niestety, tylko tamten jest o wiele mniejszy, a ten, wielki nie wytrzymał.
Most Puente Viejo i Kościoł de Nuestro Padre Jesus
Puerta de Felipe V/ Arch de Felipe V
Trzeci most (Puente San Miguel) i łaźnie arabskie
Pod Kościołem de Nuestro Padre Jesus (prawdopodobnie punkt 27 na mapie).
Czyli woda woda i jeszcze raz woda.
Tu widać fragment pierwszego mostu, który się nie utrzymał
Panorama, robiona z balkonów widokowych
Poświęćcie na Ronde więcej czasu! My żałujemy, że nie przeznaczyliśmy całego dnia... Może i jest to mała miejscowość, ale ukrywa wiele zabytków i pięknych miejsc. I -co dla nas było ważne - to tu poczuliśmy się w końcu jak w Hiszpanii. Nawet udało mi się wypatrzeć tak często wszędzie opisywany klasyczny biały dom, z niebieskimi doniczkami! Nie wiem, jakoś ich dużo nie widziałam. Białe domy oczywiście tak, ale bez tej ogromnej ilości doniczek i kwiatów.
Z Rondy jest chyba najwięcej zdjęć. Najwięcej też było do oglądania. Wrzucam jeszcze kolejne zdjęcia! Napatrzcie się na nie, a potem jedźcie i koniecznie zobaczcie wszystko na własne oczy. Na prawdę warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz